Nov 072009
 

I znow minal tydzien … oops jaki tydzien, jaki tydzien?! Dwadziescia lat minelo. No i co z tego – zapytac moze, i zapyta niejeden z moich sluchaczy.
Ano nic – odpowiem natychmiast. Jednak gwoli scislosci rowniez natychmiast musze przyznac, ze nie zawsze bylam gotowa do takiej natychmiastowej odpowiedzi.

Achtung.

Achtung.

Minelo wiele czasu, zanim nastapil moment w ktorym jestem gotowa natychmiast odpowiedziec ‘a no nic’ na pytanie ‘co z tego, ze Otwarty Mikrofon obchodzil dwa tygodnie temu swoje dwudziestolecie?’ . Przyznaje, przez glowe przebiegaly mi w tym czasie rozmaite mysli – teraz to widze w calej rozciaglosci – widze i opisuje, bo trzeba o czyms w koncu pisac. Przebiegaly mi przez glowe mysli, jak zwykle kiedy obchodzimy jakis jubileusz, zwyczajna rocznice, czy chocby tylko urodziny, imieniny lub w ogole kiedy mamy mozliwosc zaakcentowac swoja indywidualna obecnosc na tym padole. Tu z rozpedu chcialam dokonczyc: na tym padole lez i rozpaczy, ale szybko polapalam sie, iz byloby to conajmniej niestosowne. Po pierwsze – ktos juz dawno temu, a moze jeszcze dawniej uzyl tego poetyckiego zwrotu przy zupelnie innej okazji. Po drugie – nie przesadzajmy, nie bylo az tak zle. Owszem, nie zawsze sloneczko w swojej nieogarnionej szczodrob-liwosci swiecilo beztrosko na bezchmurnym niebie patrzac z gory na meandry, ktorymi wil sie Otwarty Mikrofon z jego sluchaczami, wspolpracownikami, i – nie ma co ukrywac – calkiem pokazna gromadka naszych wspolnych zapyzialych wrogow. Oj, nie zawsze. Ale po co o tym pamietac w dniu kiedy o tak uroczystej rocznicy mowimy.
Po trzecie – co to mialo byc? Juz zapomnialam czemu ta wyliczanka miala sluzyc wiec skad mam wiedziec czym bylo to trzecie. Zatem nie tracac czasu dokoncze szybko mysl, bo kolejna dywagacja gotowa zniesc mnie na margines lub nie daj Boze – na manowce.
A zatem powracam pospiesznie do wytlumaczenia jak to sie stalo, ze na pytanie ‘ Co z tego, ze minelo 20 lat’ odpowiadam natychmiast i bez zadnej ukrytej zlosliwosci : ‘a no nic’. Wspomnialam tu -nie bez kozery zlosliwosc, gdyz przemknelo mi przez mysl, iz ktos o ponad-normatywnej wrazliwosci moglby z moich slow wywnioskowac, ze deprecjonuje, kpie sobie lub nawet otwarcie szydze z tych ktorzy postepuja inaczej. Z tych ktorzy nie tylko dwudziesta ale kazda rocznice swojej dzialalnosci, pracy lub nawet zycia obchodza z wielkim rozmachem, balem ku-czci wlasnych-osiagniec, konkursem na najwiekszego pochlebce, itd … no po prostu organizuja sami lub poprzez swoich totumfackich wielki cyrk na niezliczona ilosc fajerwerkow. Czy moze fajerek? Zapewniam, zadna z tych niepowaznych mysli wcale mi przez mysl nie przeszla. Wprost przeciwnie, IMG_7611uwazam ze kazdy czlowiek, organizacja, stowarzyszenie a nawet kolko gospodyn domowych maja prawo, zeby przypomniec tym co nie zauwazyli, ze istnieja, podkreslic swoj wklad, a nawet: dac do zrozumienia tym, ktorzy jeszcze nie zrozumieli. Maja nawet prawo zgodnie ze statutem i bez naruszania artykulow kodeksu, zarzadzic zbiorke funduszy na pokrycie kosztow i na uzyskanie nadwyzki ktora niechybnie umili jubileuszowy dzien jubilatowi. Tak uwazam i przy tym bede sie upierala chocby nie wiem kto i nie wiem po co twierdzil, ze jednak cos i w jakims celu powiedzialam nie to co bylam wlasnie powiedziala. Taka juz jestem.
A teraz dalszy ciag jubileuszowych rozwazan. Jak juz powiedzialam, chociaz w koncu postanowilam, ze nie warto przedsie-brac zadnych krokow w celu uroczystego celebrowania, to jednak nie zawsze tak bylo. Oj nie! Przez jakis czas nosilam sie z ambitnym zamiarem, zeby jednak zorganizowac jesli juz nie wielki jubel- to chociaz maly jubileusz, maciupenki – taka pompke do roweru jesli juz, a nie zadna tam pompe. Ot jakies malutkie przyjecie, najwyzej pare tysiecy zaproszonych gosci, a nie jak inni na moim miejscu zaraz zapraszac by zechcieli wszystkich swoich sluchaczy, z rodzinami i ich sasiadami.
Ja myslalam tylko o zaproszeniu tych skromnych paru tysiecy, ktorzy w jakis konkretny sposob przyczynili sie do przetrwania a nawet rozwoju Otwartego Mikrofonu. Zaprosic myslalam swoich bylych i obecnych korespondentow oraz tych, ktorzy goscili w Otwartym Mikrofonie bez wzgledu na to czy zasiadaja w sejmie, senacie lub piastuja inne wazne stanowisko. Zaprosic tez chcialam wszystkich sponsorow, tych ktorzy w dalszym ciagu oglaszaja swoje uslugi w moim programie i tez tych, co chociaz obecnie nie oglaszaja sie to jednak istnieje szansa, ze moze kiedys beda. Zaprosic rowniez myslalam wszystkich prezesow polonijnych organizacji, stowarzyszen i kolek nie patrzac na to jakie, ile i od kogo odznaczenia, ordery czy chociazby podwiazki otrzymali. Myslalam tez o wielu innych, ale napewno o nikim z tych ktorzy znajduja sie na mojej czarnej liscie. I tu nie byloby zadnych wyjatkow. Zaden order, zadne stanowisko w hierarchii spolecznej, towarzyskiej, finansowej ani w ogole nic, nie bylo w stanie przekonac mnie o koniecznosci zaproszenia kogos kto znalazl sie na liscie czarnych owiec Otwartego Mikrofonu. Taka juz jestem pryncypialna. No moze bylam. Tzn raz bylam raz nie bylam, dwadziescia lat do duzy szmat czasu, zeby kilkakrotnie zmieniac swoje pryncypia w sprawie tego z kim mozna rozmawiac a z kim absolutnie nie. Ostatnio pod wplywem przemian polityczno-ideologicznych zachodzacych w naszm kraju upieram sie przy tym, ze rozmawiac mozna, i trzeba, z kazdym. Bez zadnych warunkow wstepnych, a juz napewno nie ogladajac sie na to, co na ten temat mialby do powiedzenia ktorys z moich zapalczywych przyjaciol czy jak to sie ladnie mowi: staunch allay. Jak bowiem pokazuje historia – tak powszechna jak i osobista – nie ma nic gorszego niz zapalczywy przyjaciel. Nie tylko statek wojenny nam potrafi zniszczyc w swoim slusznym gniewie ale pod oslona swej zapalczywosci bedzie szeptal i knowal i plotki roznosil az zastepy swoich wrogow naszymi uczyni i na szwank dobre imie we swiecie wystawi. Od wiekow madrzy ludzie prosili Opatrznosc o pomoc w ochronie przed przyjaciolmi, bardziej niz otwartych wrogow ich sie lekajac.
Be alert.

Be alert.


Ale to juz chyba kiedys mowilam. Teraz wracamy do historii czarnej listy Otwartego Mikrofonu. Ktos by pomyslal, ze mam specjalna sekretarke, ktora nie robi nic tylko uaktualnia z dnia na dzien owa liste. Otoz nie, a nawet wcale nie. Sprawa jest duzo prostsza i bardziej trywialna. Tylko dlatego o tym w ogole wspominam, iz moga komus przydac sie moje doswiadczenia w tej materii. Sytuacja na rynku pracy wciaz nie jest najlepsza, przez to – ilosc chetnych do otwarcia wlasnego programu radiowego rosnie. To dla nich sa te techniczne uwagi ktore podaje.
Ale nie o bezrobociu dzisiaj, w ogole dzisiaj o zadnych sprawach powaznych. Wracam do tematu i konczac poprzednia mysl, donosze, ze nie musialam wcale roztrzasac czy dana postac przynalezy do czarnej list czy tez nie. Nie tylko z powodu tego, iz notorycznie brakuje mi czasu na roztrzasanie. Wystarczylo, ze jakas postac czy osoba umiescila mnie na swojej czarnej liscie, rozpowiadala na moj temat – po cichutku, lub na lamach jakies tuby medialnej rewelecje typu ‘Sliwa jest wredna’. Z chwila kiedy taka wiadomosc dotarla do mnie z pieciu niezaleznych zrodel, ja natychmiast wyciagalam swoj czarny notesik i wpisywalam nazwisko czarnej owcy, opis incydentu oraz przez ktorego z informatorow zostal fakt zapodany. Wiadomo, jesli Kuba mnie piec razy, tak ja Kubie raz a dobrze.
I tu dwie uwagi na marginesie. Najpierw aby odeprzec posadzenie o malostkowosc powiem odrazu, ze co jak co ale o malostkowosc nie mozna mnie posadzic w zadnym, a juz z pewnoscia nie w tym przypadku. Wszystkie inne znane mi osoby – tak fizyczne jak i prawne – zanotowuja wraza dzialalnosc pod swoim adresem juz po trzech incydentach. A ja nie! Ja daje moim traspasserom dwie dodatkowe szanse, zeby sie zrehabilitowali. I jak tu mowic o malostkowosci! Nawet gdybym byla malostkowa, to malostkowoscia byloby mi, w tak uroczystym momencie wypominac moja malostkowosc. Druga uwaga dodatkowo przemawia na moja korzysc i potwierdza brak zlych mysli przy zapisywaniu nazwisk w czarnym notesiku.
Otoz, kiedy ten sam informator dostarczy mi wiecej niz piec nazwisk na czarna liste, to natychmiast jego nazwisko rowniez pojawia sie tam– w charakterze czarnej owcy. Jest ku temu wiele powodow, sposrod ktorych wymienie tylko jeden. Jesli ktos czas swoj spedza w takim srodowisku gdzie obraca sie az piec czarnych owiec, to sam musi ta czarnoscia czarnych owiec przesiaknac. Inaczej mowiac, jesli ktos wlazi miedzy wrony, zwlaszcza jesli wlazi tam piec razy- to tez jest wrona.
To tyle tego a teraz dalej. Zaraz sobie przypomne o czym to ja mowilam, a w miedzyczasie w ramach obchodow dwudziestu lat … – acha juz sobie przypomnialam. Przypomnialam sobie, ale mimo to dokoncze to, co postanowilam powiedziec w miedzyczasie, czekajac az przypomne sobie to co wlasnie sobie przypomnialam. No wiec kontynuujac, to co zaczelam, opowiem a wlasciwie zdradze kolejna tajemnice Otwartego Mikrofonu. Oczywiscie glownie dla tych ktorzy teraz nosza sie z zamiarem takim jak ja dwadziescia lat temu. Zrobie to tym bardziej, ze jak Panstwo z pewnoscia zauwazyli, ciagle gubi mi sie watek w dzisiejszym monologu. Kiedys juz wyjasnialam – na wyrazne zapytanie sluchaczy – jak powstaja piatkowe felietoniki. Mowilam o trudach i znoju z tym zwiazanymi, o tym kiedy to obslugujac skomplikowana maszynerie Otwartego Mikrofonu, jednoczesnie monologuje swoj monolog, przy tym zapisuje na maszynie do pisania to co mowie, zeby po pierwsze zostal dowod namacalny, iz powiedzialam to co powiedzialam- a nie to, czego nie powiedzialam a kto inny powiedzial, ze ja powiedzialam. No i zeby mozna to wszystko potem zamiescic w internecie, ku pokrzepieniu serc albo w innym celu. Tak robilam przez dlugi czas i cierpialam przy tym w sposob o ktorym juz kiedys mowilam. Az wreszcie napisal do mnie sluchacz i zapytal dlaczego poprostu wczesniej sobie wszystkiego nie upisze, a jak przyjdzie wlasciwa pora to bez nerwow i jakania sie przeczytam to co napisalam. Bardzo spodobal mi sie ten pomysl i od dzis go z powodzeniem uzywam.

Od pierwszych minut dzisiejszego programu, gdy tylko leci reklama, okolicznosciowa piosenka, korespondencja z Polski lub skadkolwiek by to nie bylo – zamiast bezczynnie marnowac czas, myslac o niebieskich migdalach, szybciutko porzucam mikrofon i podbiegam do maszyny do pisania rozpolozonej na kuchennym stole. Podbiegam, siadam a potem i pisze kolejny fragment felietonu, po cichutku modlac sie jednoczesnie, ze uda mi sie go zakonczyc zanim bedzie za pozno. Niestety oprocz obawy, ze nie skoncze na czas, pojawil sie jeszcze jeden stresogenny, chociaz dajacy sie przewidziec czynnik. Kiedy zaczynam pisac kolejny fragment, nie pamietam dokladnie na czym to ja skonczylam w czasie poprzedniego segmentu. Nie koniec na tym, kiedy zaczynam pisac, jak na komende zaczynaja dzwonic telefony od sluchaczy. Dzwonia za kazdym razem kiedy przestaje chocby na minute uzywac mikrofonu. Z jednej strony nie dziwie sie sluchaczom, zwlaszcza tym ktorzy koniecznie chca porozmawiac po za antena, z drugiej jednak strony tematy o ktorych chca mowic sluchacze nie wiele maja wspolnego z tym o czym ja monologuje. No i stad ten galimatias i zagubienie. Sama juz nie wiem, moze zbyt pochopnie poszlam za rada sluchacza? Anyway, nie zmienia sie koni w czasie jazdy i chociazby z tej przyczynay jest juz zapozno zeby powrocic do poprzedniej metody.
Wyjasniwszy skad sie biora zaklocenia w ciaglosci monologu, postaram sie powiedziec to, co umyslilam sobie wczesniej, ze powiem. Zanim zeszlam na ten przydlugi margines tlumaczylam jak doszlo do tego, ze porzucilam pomysl aby uroczyscie obchodzic zakonczenie pierwszych dwudziestu lat trwania Otwartego Mikrofonu.
I oto doszlam samej sciany – dluzej nie uda mi sie zwlekac z odpowiedzia. Zadne dygresje, marginesy i inne fikolki slowne nie uchronia mnie juz od stawienia czola pytaniu ktore zadaja mi sluchacze od kilku tygodni. Tu od razu zaznaczam, ze wrodzona uczciwosc nie pozwala mi szukac wykretow i podawac odpowiedzi zastepczych. Przeciez moglabym odwaznie przyznac, ze zwyczajne lenistwo z domieszka braku czasu nie zezwolily mi na to by podjac trud celebrowania.
Moglabym, ale mimo, ze odpowiedz ta ma cos w sobie, jednak nie dokonca jest prawdziwa. Moglabym tez zwalic wszystko na Myszke, ktora nie lubi zostawac sama w domu, a juz od czasu odejscia Yoya nie tylko zwyczajnie nie lubi ale panicznie nie lubi. Ale przeciez istnieja dog-sitters i moglabym … . No wlasnie moglabym jeszcze dlugo wyliczac co moglabym odpowiedziec, i dlaczego taka odpowiedz nie do konca bylaby prawdziwa.
Zatem, nie pozostaje mi nic innego tylko zakomunikowac, iz nie istnieja racjonalne powody ktore by tlumaczyly zaistniale zaniedbanie. Jednoczesnie, pokajawszy sie obiecuje, ze w ciagu najblizszych dwudziestu lat postaram sie sprawe jeszcze raz przemyslec, usunac wszystkie przeszkody ktore tym razem stanely na drodze i jesli je znajde i usune, to zorganizujemy z cala pompa obchody z okazji czterdziestolecia Otwartego Mikrofonu.
Dodam jeszcze, iz w przeciwnym przypadku przed koncem piedziesiatej rocznicy, powtornie zastanawie sie nad tym wszystkim, usune ciagle pozostajace – jesli takie beda- przeszkody z drog- i itd. .
Kiedy zas Otwarty Mikrofon dojdzie do setki, to bez wzgledu na to co bedzie sie dzialo – jesli cos w ogole bedzie sie jeszcze dzialo – urzadzimy wielki i podniosle-doniosly jubel. Bedziemy celebrowac nie tylko przez jeden dzien, nie tylko przez tydzien! Caly rok bedziemy pic szampana – czy co tam kto preferuje – od piatej do siodmej. Co bedziemy robic w niedziele od 8-mej do 10-tej rano, jeszcze pomyslimy. Mamy duzo czasu do namyslu, wiec po co pochopnie podejmowac wiazace obietnice. A na niewiazace obietnice jakos nie moge sie zdobyc – nie jestem przeciez zawodowym politykiem. Jednakowoz, cokolwiek nie wymyslimy- mam szczera nadzieje i glebokie przekonanie, ze nie zabraknie zadnego z moich obecnych sluchaczy, nikt nie powroci do Polski czy nie daj Boze nie wybierze sie jeszcze gdzies dalej.
Ale to wszystko jeszcze przed nami, nie zawracajmy sobie wiecej glowy tym co bedziemy robic za lat osiemdziesiat. Teraz odwaliwszy najtrudniejszy trud, sprobuje opowiedziec o minionych dwudziestu latach. Sprobuje powiedzialam – gdyz wcale nie jestem pewna czy mi sie uda. Tzn mowic moge ale czy to bedzie mialo jakis sens? Co waznego mozna powiedziec w ciagu kilku, kilkunastu czy nawet w pol godzinie o dlugich dwudziestu latach Otwartego Mikrofonu. Dlugich i burzliwych. Tyle sie wydarzylo w tym czasie! U nas w Chicago, w Ameryce, w Polsce. Gdzie indziej na swiecie tez. A my niczemu nie popuscilismy! Wymienialismy nie tylko poglady. Klocilismy sie, pomagali sobie w potrzebie i trudno spamietac co jeszcze robilismy oprocz organizowania co chwile jakiegos pospolitego ruszenia. Pisalismy tez anonimy i donosy – ktos zlosliwy zaraz doda. Ale zamiast kontynuowac tok mysli zlosliwca, powiem tylko swoim dzisiejszym zwyczajem: ‘no i co z tego?’. Zycie ma swoje barwy, jasne i ciemne kolory i tak juz musi byc. Nie tylko wsrod nas, nie tylko posrod innych grup emigranckich. Tak w ogole musi byc. Bez cieni nie ma blaskow. Koniec, kropka. Tak bylo jak bylo. I tak bedzie dalej. Lepiej zapomniec o wszystkich zlych sprawach, a budowac na tym co nam sie wspolnie udalo. Zapomniec tez przyjdzie o politykach-nieudacznikach i politykach-ktorym wychodzilo, ale inaczej niz obiecywali. Tak tych w Polsce jak i tutejszych. Zapomniec o ludziach ktorych popieralismy i dla ktorych wiele zrobilismy, a ktorzy nas zawiedli swoja nieudolnoscia, zla wola lub nas zawiedli z innych dotad nieznanych nam powodow. Prawda jest, ze na bledach trzeba sie uczyc, jednak jeszcze madrzej jest nie roztrzasac bez konca tego zlego co bylo. Szybko wyciagnac wnioski i do przodu. No wlasnie do przodu. Co nas czeka w nastepnych dwudziestu latach? Koniec swiata prorokowany przez jednych, czy dlugo wyczekiwany raj na ziemi – obiecywany przez drugich. I jedni i drudzy przewiduja wielki kataklizm po drodze, ktorego jednak uniknie mala grupa wybrancow. Mowia nam: zostaniecie wybrani jesli zastosujecie sie do podanych wam przez nas wskazowek. Musimy tylko uwierzyc, wesprzec finansowo- i w kazdy inny sposob, a przezyjemy i bedziemy cieszyc sie z tego powodu, ze wszyscy przepadli a my nie. Wielu na to idzie.
Bo dla wielu od najgorszej pewnosci , gorsza jest niepewnosc. Dlatego wybieraja proponowana im pewnosc nadchodzacego konca. A moze po prostu chca byc wybrancami? Kazdy chce byc wybranym, zauwazonym, wynagrodzonym. Kto by pogodzil sie z rola biernego szeregowca bezimiennie i bezpowodu odeszlego kiedy ktos oto proponuje mu generalski uniform zbawiciela swiata?
Chyba znowu zeszla bylam z glownego toru po ktorym toczy sie moj dzisiejszy monolog piatkowy. To te przerwy o ktorych juz mowilam.
No wiec, stanelismy na tym, ze nie ma sensu roztrzasac tego – co bylo. Jak jest kazdy widzi – tez nie warto o tym. Co nam pozostaje? Pogadac o przyszlosci. Czym powinnismy sie zajac w nastepnym dwudziestoleciu? Nie moze byc jak dotad, kazdy widzi ze czasy sie zmieniaja. Juz starozytni mowili, ze jesli tempora mutantur to nos mutamur in ilis. Tzn starozytni nie mowili, ze jesli i to, ale my jestesmy wspolczesni i my wiemy lepiej. Nie musimy zaczynac od nowa, jest wiele na czym mozemy budowac nasze jutro. Przeciez jest wiele tego co nas laczy, nasza potrzeba bycia razem, nasza gotowosc pomagania sobie i przedewszystkim nasza polskosc ktora chcemy zachowac. Chcemy przekazac naszym dzieciom i wnukom. Bo jesli nie, to co po nas pozostanie? Przy tym bedziemy trwali. A reszta sama przyjdzie i jakos to bedzie. Napewno nie tak jak mowia prorocy, ale nie az tak zle, zeby nie moglo byc gorzej i tez nie tak dobrze jak bysmy chcieli.
No to w takim razie zapyta sluchacz, co wlasciwie bedziemy robic w ciagu nastepnego czasokresu – zeby uzyc terminu ktorego nauczylam sie od swoich zwierzatek ogrodkowych. Tu az sie prosi margines, na ktorym musze wyjasnic czy przypomniec, ze moja fauna i flora ma sie dobrze, pozdrawia Panstwa serdecznie i da o sobie znac za jakis czasokres a zapewnoscia zanim pograza sie w sen zimowy lub odleca do cieplych krajow.

Koniec marginesu, powracamy do nadchodzacych dni i lat. Jakie beda i jakie mamy plany w stosunku do nich? Szczegolowo zaplanowac sie nie da. Kazdy wie lub juz slyszal nie raz, ze planowanie przyszlosci jest jak jazda samochodem z zaslonietymi oknami. Co sie dzieje, widzimy tylko przez wsteczne lusterko. No to jak mozna planowac? Wystarczy jesli drogi uda sie nam trzymac. Wystarczy jesli zdecydujemy sie, jakie znaczenie nadawac bedziemy zdarzeniom ktore napotykamy na swej drodze. Wydaje mi sie, ze nieco mniej uwagi bedziemy zwracac na to co dzieje sie w Polsce, mniej angazowac sie w ich konkretne decyzje, mniej energii tracic na roztrzasanie wyborow ktore przed nimi stoja. Nie dlatego, ze mniej te sprawy beda nam bliskie ale dlatego, ze problemy przed ktorymi stoi Polska staja sie zwyczajnymi problemami z ktorymi boryka sie reszta swiata. Mialo sens to co robilismy dotad. Szczegolnie nasze akcje nacisku na Bialy Dom kiedy decydowaly sie sprawy niezawislosci panstwa, pozostawienia go w sowieckiej strefie wplywow i inne miedzynarodowe uwarunkowania. Polska jest juz krajem wolnym. Moze nie zupelnie wolnym od obcych wplyw i od wplywow rodzimej mafii, ale to nie jest glownie rodakow nad Wisla, problem dzisiaj. Bez obawy o swoje bezpieczenstwo moga glos zabierac i wybierac. To, ze nie zawsze beda nam sie podobaly ich wybory to juz inna sprawa i kazdy indywidualnie musi sobie z tym radzic. My powinnismy sie bardziej skupic sie na naszym zyciu tutaj w Chicago. W Ameryce.
Jak juz powiedzialam, coraz bardziej wydaje mi sie ze Polacy maja wspolne problemy, podobne zagrozenia z jakimi borykaja sie obywatele kazdego innego kraju. Ze strony sil ponad-narodowych, obcych kazdej z nacji. No moze prawie kazdej. Walczac z nimi lokalnie, mamy szanse odniesc globalny sukces. Ktos slusznie powiedzial think global, act local. Wiele jest ku temu okazji i wiele sposobow w jaki mozemy wywrzec wplyw na spoleczenstwo w ktorym zyjemy. Kazdy – jak sie przylozy to wymysli dla siebie najlepszy sposob. Moze nie zawsze sluszny, ale napewno taki -ktory pozwoli mu czuc sie odpowiedzialnym za to co jest dookola. Rozmawialam niedawno z pewna pania i ta rozmowa przekonala mnie, ze kazdego stac na to aby cos wymyslec.
Ona, moja rozmowczyni wymyslila na przyklad, ze nie ma wiekszego i szlachetniejszego zajecia dla nas Polonusow niz wlaczenie sie w ogolnoswiatowa walke z antysemityzmem. Rozmawialysmy w dniu kiedy to od rana wszystkie kanaly – dobrze mowie – kanaly telewizyjne, zalewaly nas wstrzasajacymi doniesieniami z Kaliforni gdzie jakis antysemicki wyrostek dokonal nienawistnego hate crime i postrzelil w nogi na parkingu przed synagoga dwu mieszkancow naszego kraju udajacych sie na poranne obrzadki. Telewizja i radio zanosily sie od oburzenia i palaly slusznym gniewem, ktory tylko tym byl temperowany, ze nienawistny antysemita ze wzgledu na kolor skory tez podlega ochronie w tym kraju. Gdyby to byl bialy- i nie daj Boze Polakiem – to bysmy dopiero mieli ogolnokrajowe poruszenie i mobilizacje wszystkich postepowych sil w obronie przed ksenofobia, zacofaniem i oczywiscie … antysemityzmem. To byla moja uwaga, moja rozmowczyni raczej skoncentrowala sie na samym fakcie i doszla do wniosku, ze Polonijne media nie moga dluzej milczec i musza dolaczyc do ogolnego oburzenia i zaprezentowac swoim odbiorcom chociaz kilka paroksyzmow swietego oburzenia przy nastepnej okazji. Paroksyzmy, ktore z podziwem obserwowala w anglojezycznych mediach. Wytlumaczyla mi rowniez dlaczego nam sie to oplaca. Otoz wedlug jej najglebszego przekonania, musimy wspolnym wysilkiem zwalczyc do konca i raz na zawsze wszelkie przejawy antysemityzmu w tym kraju. Musimy przestac mowic o jakichs tam rabinach handlujacych nerkami czy innymi czesciami ciala, musimy przestac zwracac uwage na to, jakiej narodowsci jest, i jaki przekret zrobil Madoff czy ktory inny, i przedewszystkim – mowila, przestanmy na litosc boska – tak powiedziala – przestanmy na litosc boska, tyle uwagi zwracac na to co sie dzieje w Palestynie! W koncu – mowila– kim oni dla nas sa, ci Palestynczycy? Czy oni za nami sie ujmowali kiedy Niemcy nas bili? Anyway, kontynuowala, musimy to wszystko co ona mowi, bo kiedy juz te wszystkie sprawy znikna z medialnego pola widzenia, razem z ostatnimi niedobitkami antysemityzmu, wtedy wreszcie prasa, radio i telewizja uwolniona od swego najwiekszego obowiazku beda rowniez donosily o innych sprawach.
Moze nawet poswieca troche czasu dwu ksiedza katolickim, zamordowanym w ubieglym miesiacu. Moze przestana sie upierac ze ksiadz popelnil samobojstwo zadajac sobie kilkanascie ciosow nozem. Nie beda tak pobieznie traktowac zadnej z naszych spraw, gdyz beda mialy wiecej czasu nie muszac ustawicznie weszyc gdzie tu jeszcze ukrywa sie jaki antysemita. Nasza rozmowa zakonczyla sie przedwczesnie, kiedy wyrazilam obawy co do mozliwosci znikniecia przejawow antysemityzmu, w zwiazku z tym ze autorami wielu z takich incydentow sa ludzie ktorzy sa adresatami owych wybrykow. Pani spojrzala na mnie, jakby widziala mnie po raz pierwszy, obejrzala sie dookola, a poniewaz rozmawialysmy w miejscu publicznym, podjela decyzje, zeby pospiesznie odejsc zamiast zareagowac tak jak na to sobie zasluzylam.
Podalam ten przyklad wylacznie w celu pokazania, ze kazdy potrafi cos wymyslec, cos co mozna zrobic dla wspolnego dobra.
Do indywidualnego wysilku myslenia wlasnie – a nie do akceptowania tego, co wymysli kto inny – bede starala sie Panstwa zachecac w nadchodzacych dwudziestu, trzydziestu – a co ja sie bede ograniczac czasowo – w czasie nastepnych stu lat trwania Otwartego Mikrofonu. Do myslenia o tym, jak kazdy z nas moze przylozyc wlasna sluszna cegielke do budowy wspanialego domu w ktorym kiedys wszyscy zamieszkamy. Jednym wspolnym domu dla wszystkich ludzi bez wzgledu na rase, religie, kulture czy inne impondedrabila mu przynalezne. Z drugiej strony bedziemy wspolnie wylapywac i zniechecac, malkontentow. Tych ktorzy zamiast przylozyc reke do wspolnego dziela juz teraz zastanawiaja kto gdzie bedzie mieszkal w tym nowym domu? Kto w salonie, kto w kuchni, kto na strychu a kto w piwnicy. Kto bedzie od myslenia, kto od pracy, kto od podawania do stolu a kto wogole od, i do niczego. Bo tacy tez beda, takich bedzie najwiecej. Z cala powaga ktora przystoi jubilatce mowie dzisiaj, ze wspolnie bedziemy takie niczemu nie sluzace malkontenckie postawy, zwalczac. I tak samo obiecuje wielkie igrzyska z okazji nastepnych wielkich rocznic Otwartego Mikrofonu. Z okazji piedziasiatej a juz napewno przy okraglej setce.
Co bedzie z nastepnymi rocznicami to zobaczymy. Kto wie co wtedy bedzie? Moze przyjdzie czas, ze igrzyska przestana wystarczac? Moze dom sie wczesniej zawali? Ale to przyszlosc, radosna daleka przyszlosc i po co o tym juz teraz myslec. Teraz mamy inne sprawy, inne zmartwienia i troski na glowie. Chocby te o ktorych mowila moja rozmowczyni. Wiec zamiast duzo gadac, to my sie teraz wezmy – na przyklad do pracy. Rodacy.

 Posted by at 12:19 am