LS

Sep 072007
 

I znow minal tydzien, lecz nic to. Nadchodza wakacje a pozatym przeciez nie wszystko minelo, pozostal niepokoj. Niepokoj o rozwoj sytuacji w Polsce, o to co bedzie z Irakiem, czy wojna z Iranem jest nieunikniona i czy doprowadzi do konca poczatek w ktorym konczy sie Ameryka? No i jeszcze gielda! Niby juz wiadomo co sie stalo, dlaczego tak sie stalo i kazdy jest pewien iz na wiosne bedzie lepiej. Niby juz wiadomo lecz niepokoj pozostal. Tu przypomnial mi sie dowcip, ktory Panstwu – byc moz nie w pore – opowiem a tym ktorzy go znaja przypomne. Spotyka Olo Bola Continue reading »

 Posted by at 8:29 pm
Aug 032007
 

(==>audio< ==) I znow minal tydzien. No i dobrze ze minal, bo wreszcie moge odkrecic co nakrecilam ostatnim razem. Vox populi jest wola ludu – poinformowala mnie pani Hela. Pouczyla mnie przy tym grzecznie lecz stanowczo, iz moje niepowazne potraktowanie spraw zbyt powaznych, zeby o nich mozna mowic niepowaznie, wywoluje u niektorych sluchaczy powazne watpliwosci co do tego czy potrafie w sposob powazny sprawy powazne potraktowac. Dlatego ulegajac powaznym perswazjom pani Hela przyznaje, iz moje lekkomyslne uwagi nie byly do konca przemyslane. Na swoja obrone poza argumentami merytorycznymi moglabym zacytowac powszechnie znana prawde o tym, ze sa sprawy tak powazne iz nie mozna o nich mowic powaznie gdyz wtedy staja sie smieszne. Continue reading »

 Posted by at 3:30 pm
Jul 202007
 

(==>audio< ==) I znow minal tydzien, tylko tydzien a tak wiele zdazylo sie wydarzyc. Tak wiele, ze nawet nie musze tlumaczyc dlaczego nie czekajac wiekszych wydarzen rozpoczne swoj monolog. Zanim jednak zdecyduje sie o czym by tu dzisiaj, podziele sie z Panstwem swoimi, nazwijmy je z amerykanska -“perpleksjami”.
Jeszcze wczesniej nie omieszkam wspomniec, iz ten felietonik jak i zreszta kilka ostatnich lepiej jest obejrzec w internecie po wysluchaniu go teraz niz tylko wysluchac bez ogladania go tam. Tu przypomnial mi sie Al Capone, ktory w podobnych sytuacjach mawial: “You can get more with a kind word and a gun than you can with a kind word alone.” Mowiac po naszemu: Mozesz wiecej osiagnac przy pomocy milego slowa i pistoletu niz samym tylko milym slowem. Continue reading »

 Posted by at 3:47 pm
Jul 132007
 

(==>audio< ==)I znow minal tydzien, minely moje pierwsze w tym roku wakacje. Nie minely jednak problemy o ktorych trzeba mowic. Nie minela niestety wojna w Iraku ani klopoty koalicji rzadzacej w Polsce. Jednak dzisiaj oba te problem pozostawimy w spokoju, co najwyzej zmiescimy na waskim marginesie. Jest wiele innych waznych spraw ktore glosno domagaja sie aby ich nie ignorowac. Jakze by zreszta mozna bylo? Nie da sie.
I tu od razu – poki co nie wiadomo dlaczego – nasuwa sie pytanie: co jest wazniejsze, miec slusznosc czy byc po slusznej stronie? Nie czekajac na kontekst niejeden ze sluchaczy zakrzyknie: po co tak pytac? Sluszna strona jest tam gdzie slusznosc lezy, czyz nie? Continue reading »

 Posted by at 3:46 pm
Jun 152007
 

(==>audio< ==)I znow minal tydzien, kolejny tydzien wiosny. Tak, tak – w kalendarzu ciagle jeszcze wiosna, chociaz dookola od dawna juz lato. Kalendarz sobie, a lato sobie – mozna by zawyrokowac i w ten sposob odkryc na nowo stare powiedzenie ludowe. Lato sobie a zwierzyna pospolita w moim ogrodku sobie – bede kontynuowac odkrywajac coraz bardziej odkrywcze prawdy ludowe. Zwierzyna sobie a flora tez sobie. Taka na przyklad czersienka w moim ogrodku. Nie tylko dawno juz byla zakwitla, przekwitla, zaowocowala, dojrzala i nawet zostala w pospiechu skonsumowana. W pospiechu – bo na wyscigi z fauna, glownie latajaca. Chociaz wiewiorke raz tez przylapalam. Continue reading »

 Posted by at 4:34 pm
Jun 102007
 

I znow minal tydzien, co najwyzej minelo ich dwa a zatem przszla pora. A skoro tak, to zabieram sie natychmiast do pracy, zeby znowu nie bylo jak ostatnim razem. Tzn kiedy musialam szybciej i szybciej polykac nie tylko wyrazy, cale zdania ale i akapity, zeby przed siodma zdazyc z tym co sobie umyslilam. Na ogol udaje mi sie zdazyc, jednak zawsze mozliwosc pozostaje, ze koniec sie nie zmiesci. A przeciez on jest najwazniejszy bo jak juz dawno ktos zauwazyl: finis coronat opus. Nie tylko zauwazyl ale rowniez mial racje bo felieton bez korony to tak jak by strzelac kula w plot. I to przez 15 minut. A przeciez sluchacze nie dbaja ani o kule ani o plot, tylko zeby puenta byla i zeby wiadomo bylo o co mi wlasciwie chodzilo w tym calym monologu. Dlatego postanowilam wreszcie wyjsc naprzeciw tym jakze slusznym oczekiwaniom i podjac niezbedne kroki w celu zabezpieczenia integralnosci puenty. A wiec po pierwsze – bede ograniczac do miniumum calosc, a po drugie na wszelki wypadek gdyby i to nie pomoglo, to postaram sie, zeby koronacja opusu nastepowala zanim finis nastapi. Continue reading »

 Posted by at 12:17 pm
May 252007
 

I znow minal tydzien, no moze dwa – nie wiecej. Pora porozmawiac jak dawniej bywalo kiedy to tydzien w tydzien byl felietonik lub bajeczka. Czasem jakis wierszyk a raz nawet sztuka teatralna w jednym akcie niedokonczonym udalo mi sie Panstwa zabawic. Potem jakos to wszystko gdzies sie zapodzialo. Lata lecialy, coraz to inne sprawy na glowie mialam, inne klopoty. Czasem klopoty wlasnie z powodu tych felietonikow piatkowych. Stare dzieje. Z czasem wiecej satysfakcji zaczela dawac mi praca w ogrodku niz pisanie felietonikow. Niektorzy odetchneli z ulga, inni wyjechali z Chicago. O czym tu teraz bajeczki opowiadac, z kim sie przekomarzac? Itd. Co to ja chcialam powiedziec? Aha chcialam sie wytlumaczyc z coraz czestszego powracania do piatkowych monologow. Nie to, zeby praca w ogrodku mnie zaczela mierzic albo ze nie mam innych zajec godnych zajecia sie nimi. Wcale nie. Sa inne wazne powody, wsrod nich nie na ostatnim miejscu jest takzwane zapotrzebowanie spoleczne. Juz wspomnialam kiedys o tym, ze kilka lat temu wyroslo nowe pokolenie gadajacych w radiu i w gazetach, nie tylko zreszta na naszym rynku – pokolenie ktore zaczelo prezentowac zupelnie nowe sposoby monogolowania, inne pod wzgledem formy i tresci. Nie bede powracac do szczegolow, dosc ze coraz gorzej czulam sie w tym jazgocie powszechnym i coraz rzadziej sama jazgotalam piatkowym popoludniem. Jednak z czasem zmienilam zdanie. Raz, ze zapotrzebowanie o ktorym wspomnialam, dwa ze moje zniesmaczenie konkurencja zaczelo mi mniej doskwierac niz swiadomosc, iz nieobecni nie maja glosu. Zaczelam zmieniac zdanie, zreszta nie pierwszy raz. Zmieniam poglady od czasu do czasu, wszak nie jestem tym zwierzeciem parzystokopytnym ktoremu to sie nie zdarza. Juz wole zeby mnie nazywali ruda malpa z odstajacymi uszami. Continue reading »

 Posted by at 3:15 pm
May 112007
 

(==>audio< ==)I znow minal tydzien. Tylko jeden tydzien minal od ostatniego monologu piatkowego a ja juz zabieram sie do nastepnego. Co sie stalo? – zadziwi sie co niejeden z moich stalych sluchaczy. Czy moze gdzies nowa wojna wybuchla? Albo jakis skandal gdzies mial miejsce? Moze ktos ujawnil kolejne kulisy awantury irackiej? Tez nie? No to moze pojawily sie nowe plamy na sloncu albo ciele z dwoma glowami przyszlo na swiat? Nie? No to ja juz nie wiem – przyzna sfrustrowany sluchacz, probujacy odgadnac powody dla ktorych porzucilam multum obowiazkow na mnie przy uprawie roli czekajacych – porzucilam I bezproduktywnym gadaniem zajelam swoj czas popoludniowy. Frustracja anonimowego sluchacza zrozumiala jest bo rzeczywiscie trudno zrozumiec przyczyny dla ktorych przygotowanie niniejszego felietonika piatkowego wzielo gore nad tyloma innymi, bardziej gratyfikujacymi lub chociazby pozyteczniejszymi formami spedzenia czasu. Samo opisanie zaniechanych mozliwosci ktore tu przychodza na mysl zajelo by mi czas do godziny siodmej, wiec odrazu poniecham. Zamiast tego od razu przejde do sedna I frustracje sluchaczy zakonczyc sprobuje. Otoz powodem dla ktorego dzisiaj znowu bede monologowac jest frustracja ktora ogarnela mnie kilkakrotnie w mijajacym tygodniu. Coz to jest ta frustracja? Continue reading »

 Posted by at 3:00 pm
May 042007
 

I znow minal jakis czas, minal nie jeden tydzien. Nie minely jednak sprawy o ktorych nalezaloby z okazji piatkowego popoludnia porozmawiac. Powiem wiecej – spraw do poruszenia jest coraz wiecej.
Tak duzo, ze rece opadaja, zeby nie powiedziec – tak ich duzo, ze w koncu na wszystko reka machnac sie chce. A potem westchnac z rezygnacja i zapytac, jakie to ma za znaczenie? Komu to pomoze, ze porozmawiamy o tym i o tamtym skoro, po pierwsze, nie zdazymy porozmawiac o owamtym, a po drugie, nawet jesli porozmawiamy, to zaraz znajdzie sie dziesieciu innych i porozmawia o tym samym zupelnie inaczej. Beda przekonywac, ze wojna w Iraku, ze lustracja, ze Geremek, ze Kwasniewski a na dodatek na Belmoncie naszych bija. Moze lepiej nic nie mowic, nie wywolywac wilka z lasu. Swoje myslec i miec nadzieje, ze nadzieja wystarczy. Tym bardziej dzisiaj kiedy nie tylko Polacy w kraju, ale my tutaj rowniez przezywamy ze wzmozona moca swoja polskosc. I wszystko co sie z nia laczy. Kazdemu co innego z ta polskoscia sie laczy, kazdy inaczej jej granice pojmuje. W zaleznosci od tego kto co robil, kto mu za to placil, lub dalej oplaca jego wysilki. I tu wypadaloby zrobic obszerny wyklad, temat rozbudowac, w perspektywie historycznej umiejscowic a na koniec wyciagnac wnioski i podsumowac. Ale nie dzisiaj, dzisiaj swietujemy. Jak kto umie i rozumie. Continue reading »

 Posted by at 4:27 pm
Oct 272006
 

I znow minal tydzien a przed nami dziesiec dni ktore chcialoby sie, zeby wstrzasnely Ameryka. Jednak chociaz moze zadrza mury w Waszyngtonie to rewolucji nie bedzie, jeszcze nie tym razem. Skorumpowana klasa polityczna i zdegenerowane do roli tub propagandowych media jeszcze zbyt mocno dzierza wladze nad umyslami wspolobywateli, zeby mozna bylo oczekiwac cudu. Tym niemniej za dziesiec dni nastapi ten magiczny dzien ktory zdarza sie raz na 24 miesiace – w ktorym cud o ile kiedykolwiek, to wtedy moze sie zdarzyc. Jedynie w takim dniu rewolucja moze w bezkrwawy sposob odmienic Ameryke.
Wielu Amerykanom taki cud sie sni. Zwlaszcza teraz kiedy zaczynamy sobie zdawac sprawe, ze ten amerykanski sen o szczesciu w ktorym albo dorastalismy, albo w poszukiwaniu ktorego wielu z nas porzucilo swoj wlasny kraj, przyjaciol, rodziny – ze ten piekny sen moze zamienic sie w koszmar; w rzeczywistosc ktora trudno jeszcze ogarnac golym okiem poprzez zaslone wzglednego dobrobytu i codziennej pogoni za szczesciem, do osiagniecia ktorego mobilizuje nas przeciez nasza konstytucja.
Trudniej nam zauwazyc zblizajace sie niebezpieczenstwo niz ludziom ktorzy nie zaznali dotad na wlasnej skorze czym jest “American Dream”.
Ucza sie go z oporem od naszych demokracje-niosacych zolnierzy albo naszych doradcow, chlubiacych sie coraz to nowym zwyciestwem kolorowych rewolucji w najdalszych swiata zakatkach. Nie trzeba miec zbyt bujnej wyobrazni, zeby spoza przedwyborczych reklam dostrzec bezradnosc naszych politykow i ich kontrkandydatow. A przeciez kiedys bylo inaczej i mialo byc coraz lepiej. Co sie stalo z Ameryka? Continue reading »

 Posted by at 5:32 pm
Jul 282006
 

I znow minal tydzien, lato w pelnym toku a konca problemow na Bliskim Wschodzie nie widac. Jak ten lapidarny wstep wskazuje dzisiaj bedziemy mowic o przemijaniu, pilce noznej, likwidacji Wojskowych Sluzb Informacyjnych oraz o- z tesknota oczekiwanej przez wiecznie zywych trockistow nowej wojnie swiatowej. Tu natychmiast, zeby pozniej w ferworze monologu nie zapomniec – wspomne o refleksji ktora sie we mnie wlasnie obudzila. Wielu z nas jeszcze pamieta z wczesnej mlodosci wierszyk: Stalin zyl, Stalin zyje, Stalin wiecznie bedzie zyl. Jak to czesto ma miejsce, ironia historii sprawila ze Stalin zmarl, zostal zapomniany – za to pamiec i idee Trockiego ciagle zyja i strasza. Oczywiscie od razu zastrzegam ze te czasy pamietam tylko z opowiadan, urodzilam sie przeciez w epoce poznego Gierka.
No tak, juz widze ze dygresje na marginesie moga spowodowac, iz czas ktory mi pozostal moze sie okazac na tyle krotki ze nie zdaze wykonac zamierzonego planu. Z tego powodu z wlasciwa sobie przebiegloscia zaczne dzisiaj od konca. A potem zobaczymy.
Wiec przechodzac do rzeczy od razu powiem co mysle o brutalnej napasci izraelskiej na Liban.
Albo lepiej nie. I bez tego mam sporo klopotow. Nie bede mowila co ja mysle tylko co mysla i mowia inni. Continue reading »

 Posted by at 3:53 pm
Apr 072006
 

I znow minal tydzien. Nic w tym dziwnego bo wszystko przemija.
Wszystko, za wyjatkiem ludzkiej glupoty. Ta jest niesmiertelna i nie zna granic. Jak w znanym przyslowiu o Milosierdziu Boskim. Skad sie bierze glupota?
Wiele jest teorii ktore probuja to wyjasnic, ja jednak zaczynam sklaniac sie ku tej najprostszej, ktora tlumaczy ze glupote roznosza glupi ludzie, a tych- jak mowi madrosc ludowa nie trzeba siac bo sami rosna. Inaczej mowiac, glupota to jest taki chwast samosiejka, ktory nie tylko w ogrodku ale nawet na betonie wyrasta. Beton jest poza zasiegiem nie tylko naszych mozliwosci, ale i zainteresowan. Dlatego porozmawiamy o ogrodkach- a w szczegolnosci o naszym polonijnym ogrodku, choc sadzac po odglosach dochodzacych zza morza chwasty glupoty rosna nie tylko w Chicago. Nie wynika z tego – bron Panie Boze – ze to jest tylko nasza polska domena, tyle ze dzisiaj bedzie tu glownie o polskiej odmianie tego zjawiska. W koncu odchwaszczanie swiata nalezy rozpoczac od wlasnego ogrodka. I latwiej to i bardziej po lini medrcow, ktorzy od wiekow nakazywali zeby poprawianie swiata zaczynac od siebie. Continue reading »

 Posted by at 5:40 am
Mar 162006
 

I znow minal tydzien, minal dzien kobiet i jego pouczajace obchody przez Condalize w Bialym Domu; minela podroz zagraniczna prezydenta Busha. Minelo wiele. Z pewnoscia tez kazdy jeszcze pamieta blask gwiazd, gwiazdeczek i gwiazdorow ktore przezyly swoj doroczny dzien chwaly. Wielu innym dostarczyl ten dzien tematu do plotek na caly nadchodzacy miesiac. Wspominam o tym- gdyz posrednio, temat do dzisiejszego felietonu objawil mi sie przy ogladaniu jednego z wielu programow publicystycznych poruszajacych oskarowe celebracje. Mowilismy o tym wielokrotnie, na ogol mimo-chodem i w zupelnie innym kontekscie. Tym razem przyszedl mi na mysl inaczej, zbulwersowal a nawet zmusil do myslenia – to chyba ta wiosna. Zaczelo sie od filmu Clooney’go pod tajemniczym tytulem Syriana. Od razu zastrzegam sie, filmu nie widzialam. Zreszta nie widziala go rowniez wiekszosc z tych, ktorzy na ekranach telewizorow dostawali przyslowiowej bialej goraczki komentujac jego tresc. Sama fabula filmu nie jest wazna. Co jest niezmiernie istotne to fakt, ze caly tabun zawodowych demagogow stwierdzil, iz film ten nie powinien byl powstac, zwlaszcza teraz. To znaczy, w czasie wojny. W czasie wojny – uslyszlam juz chyba po raz setny – wszystko, co ktos z pilnujacych poprawnosci myslenia uzna za szkodliwe, jest bardzo szkodliwe. Jest nieodpowiedzialnym wspomaganiem terrorystow, ktorzy tylko czekaja, zeby im dostarczyc dodatkowych powodow do zabijania naszych zolnierzy w Iraku, Afganistanie czy gdziekolwiek indziej pojawia sie oni– niosac demokracje, wolnosc i dobre imie naszych najwyzszych czynnikow rzadowych. Continue reading »

 Posted by at 11:06 am

FELIETONIK PIATKOWY, Feb. 24, 2006

 Felietoniki Piatkowe  Comments Off on FELIETONIK PIATKOWY, Feb. 24, 2006
Feb 242006
 

I znow minal tydzien. Dlatego bez niepotrzebnych wstepow przechodze do meritum sprawy czyli do wolnosci slowa. Mowionego, pisanego i rysowanego. Wielkie poruszenie w swiecie wywolo opublikowanie przez dunska gazete karykatur Mahometa, zwlaszcza w swiecie muzulmanow. Mimo uplywajacego czasu protesty z ich strony nie slabna. Gina ludzie z powodu kilku nieodpowiedzialnych rysunkow- jednak nikt z winnych nie zamierza przeprosic. Ba, zeby tylko! Oswiecone umysly zjednoczonej Europy jeden po drugim wyrazaja swoja solidarnosc z autorami obrazo-burczego dziela. Nawet Rzeczpospolita, wydawaloby sie szacowna gazeta – ni w piec ni w dziesiec – opowidziala sie po stronie karykaturzysty.

Tak na marginesie- chcialabym poznac dane osobiste albo przynajmniej tozsamosc etniczna tak karykaturzystow, jak i tych- co decyduja sie na przedruki karykatur, oraz wyrazaja swoje poparcie. Tak poprostu, ze zwyczajnej ciekawosci . Niczego nie sugeruje, poprostu chcialabym je porownac z danymi tych- co przez cale lata pod pretekstem wolnosci slowa i sztuki atakuja nasza religie.
Continue reading »

 Posted by at 3:22 pm

Felietonik Piatkowy February 17, 2006

 Felietoniki Piatkowe  Comments Off on Felietonik Piatkowy February 17, 2006
Feb 172006
 

I znow minal tydzien, dosyc wazny tydzien. Dlatego nie sposob przejsc nad nim do porzadku dziennego- zadowalajac sie wzruszeniem ramion i zdawkowym komentarzem, ze w koncu to nic takiego. Bo przeciez stalo sie to, na co Polonia czekala od wielu lat. Odwiedzil nas wreszcie urzedujacy aktualnie prezydent RP.

Dlugo czekalismy, chyba za dlugo – bo kiedy wreszcie przyjechal, to nie wiadomo bylo co z tym faktem zrobic.

Tzn ci- ktorzy z urzedu odpowiedzialni byli za te wizyte nie wiedzieli, a przyparci do muru zaslaniali sie protokolem i tym, ze to wlasciwie nie oni wizyte organizuja. I wyszlo na to, ze w koncu nie wiadomo kto podejmowal decyzje zeby prezydenta nie przyjmowac w reprezentacyjnym miejscu w jakim przyjmuje sie glowy panstwa, kto ustalal harmonogram w ktorym nie bylo miejsca na spotkanie z gubernatorem i z Polonia w Bazylice Swietego Jacka.
Continue reading »

 Posted by at 4:13 pm

FELIETONIK PIATKOWY 12/30/05

 Felietoniki Piatkowe  Comments Off on FELIETONIK PIATKOWY 12/30/05
Dec 112005
 

FELIETONIK PIATKOWY 12/30/05

I znow minal rok. Minal rok i jak kazdy przed nim- byl on przelomowy.
Jak sie nad tym zastanowic- to nie tylko lata sa przelomowe. Przelomowy jest kazdy miesiac, kazdy dzien. Ba zeby tylko – kazda chwila jest przelomowa, chociaz tego nie widac zaganianym-bezmyslnie-na codzien okiem: kazda chwila przelamuje jak kromke chleba czas, na ten co juz byl i ten ktorego jeszcze nie znamy.
Wlasciwiej byloby powiedziec, ze dzieli chleb na ten ktory juz zjedlismy i ten ktory nam jeszcze pozostal do konsumcji.
Utarlo sie narzekac, ze nie wiadomo co nam przyniesie nadchodzacy rok czy lata – a przeciez kazdy widzi jak jest, i moze przepowiedziec co z tego wyniknie. Tyle, ze nie kazdy jednakowo-trafne wnioski potrafi wyciagnac. I tak – jeden goral, najczesciej ze wzgorz Golan, jak wiesc niesie – kazdy okruszek informacji potrafi zamienic na dolary, a drugi- ten spod samiuskich Tater – mruczy po fakcie, ze to prorok musial byc co mu przepowiadal, ze rzyc sobie stlucze jezeli galazi co na niej siedzi nie przestanie pilowac. Pomiedzy tymi dwoma, kazdy inny goral -a takze ceper- sobie miejsce znajdzie.
Ten co przyznaje ze smutkiem, iz nie byl tak madry przed faktem jak jego zona po, i ten- co zarowno przed szkoda jak i po szkodzie swoje wie i przy nim obstaje chociaz kazdy mu odradza.
Continue reading »

 Posted by at 8:30 pm

FELIETIONIK PIATKOWY – 5 sierpnia 2005

 Felietoniki Piatkowe  Comments Off on FELIETIONIK PIATKOWY – 5 sierpnia 2005
Aug 052005
 

I znow minal tydzien, minelo tak wiele tygodni, ze nawet nie bede wyliczac co wydarzylo sie od czasu mojego ostatniego monologu piatkowego.

Zreszta nie ma potrzeby, wszyscy mowia od rana do wieczora, po co jeszcze i ja swoj prywatny glos mam dodawac do tego powszechnego jazgotu medialnego. Zyjemy w takich czasach, ze kazdy moze zalozyc gazete, wykupic program radiowy- lub na inne sposoby dorwac sie do tuby publicznej i powiedziec wszystko co mu lezy na watrobie, co mu sie w glowie wyleglo lub- poprostu owinac w bawelne to, co ma do sprzedania. Takie czasy, a bedzie jeszcze gorzej – moge to Panstwu obiecac. Znam sie na tym, bo media to w koncu moja specjalnosc.

No ale do rzeczy- czyli przejdzmy do konkretow. Continue reading »

 Posted by at 3:53 pm
Apr 292005
 

I znow minal tydzien, co tam tydzien, tyle tygodni minelo od czasu kiedy piatkowym zwyczajem do Panstwa rozmawialam, ze nawet nie warto probowac ich policzyc, ani tez policzywszy- nie warto szukac po proznicy sensownych usprawiedliwien lub zwalac wine na to czy na co innego. Powiem krotko i bez eufemizmow, lecz jakze adekwatnie do zaistnialej sytuacji: Czas wzial i minal. A my dalej jestesmy. Niekoniecznie tam jestesmy gdzie chcielismy byc w chwili kiedy ostatni raz tutaj wspolnie zastanawialismy sie nad uplywajacymi tygodniami. Taka juz natura rzeczywistosci w ktorej przebywamy. Czas sobie a my sobie. I czasem tylko poniektory co bardziej zlosliwy- udajac szczerosc i troske- zastanawia sie glosno spotkawszy znajomego, co mu odgryzl zab czasu. Zastanawia sie nie widzac w swoim zadufaniu, ze jemu tez. I tak czas sobie leci, beztrosko i bez pospiechu, ja mowie i mowie a zadnego w tym skladu i ladu, nie mowiac juz o jakims sensie. I sama juz nie wiem czy to poto tak mowie, zeby jak najdluzej odwlec to co mam do powiedzenia- czy tez zeby ukryc fakt, ze nie powinnam nic powiedziec. W tym konkretnym przypadku prawie na jedno wychodzi, gdyz jak twierdza ludzie ktorzy wiedza, jesli nie masz nic milego do powiedzenia to nie mow nic. Jak sie okazuje nie poraz pierwszy, ludzie ktorzy wiedza, wiedza co mowia. Przynajmniej jesli chodzi o mowienie niemilej prawdy, bez ogrodek. I nie chodzi tu o oczywista niepotrzebe mowienia prawdy ludziom ulomnym- na ciele lub umysle. To kazdy wie. Nie kazdy jednak wie, ze niemila prawde nalezy zachowac w tajemnicy rowniez w wielu innych przypadkach. Nie bede ich tu wszystkich wyliczac, w koncu nie roszcze sobie prawa do calosciowego ogarniecia tematu prawdy i koniecznosci jej werbalizowania. Continue reading »

 Posted by at 7:17 am

FELIETONIK PIATKOWY November 19, 2004

 Felietoniki Piatkowe  Comments Off on FELIETONIK PIATKOWY November 19, 2004
Nov 192004
 

I znow minal tydzien, nie tylko wybory minely ale rowniez zapodzialy sie gdzies emocje z nimi zwiazane: euforia u jednych przerodzila sie w narcyzm; cynizm u drugich zastapil apatie. Taka juz nasza ludzka natura – nie znosi ekstremalnych przezyc na dluzsza mete i szuka filozoficznego uza-sadnienia. Pozostala rowniez niechec i podejrzenia do ludzi ktorzy zbyt mocno nadwyrezyli swoj prapagan-dowy instrument do niecnych celow.

Jaki tam zreszta instrument, ot zwyczajne hurra-patriotyczne–bogojczyzniane zgrane tricki- polegajace glownie na chowaniu sie za szczytnymi sztandarami w chwili kiedy ktos przylapie ich na klamstwie. Dawno juz ktos nieladnie lecz slusznie powiedzial- i choc nie ma ma potrzby tego robic to jednak powtorze, ze patriotyzm to czesto ostatnia ucieczka lajdakow. Znamy to juz niestety z przeszlosci i znowu coraz czesciej widzimy. Nie ma powodow, zeby sobie z tej przyczyny wyrywac wlosy z glowy. Dzisiaj nie o tym. Dzisiaj dowiedzialam sie jak tubylcy nazywaja naszych zolnierzy ktorzy poszli do Iraku niesc im wolnosc, rownosc i braterstwo. Oops, cos mi sie chyba pomylilo, to Francuzi roznosza takie hasla, my jestesmy glownie znani z tego ze niesiemy innym wolnosc i prawo dla wszystkich do niezbywalnego szcescia. Czy jakos tak. No wiec jak pamietamy, w Wietnamie nazywano naszych Charli, mysmy Niemcow nazywali szkopami, Rosjan kacapami. A jak nas nazywaja w Iraku? Nikt nie zgadnie, dlatego od razu powiem, Amerykanow w Iraku nazywaja Zydami. Jednak wbrew poczatkowym zamiarom nie zamierzam wokol tego faktu budowac felietonu. No bo pierwsze, o czym tu gadac, a po drugie – po co o tym gadac. Dlatego ogranicze sie tylko do wzmianki o tym zaiste godnym zastanowienia fenomenie i dodam, ze przeczytalam o tym w American Conservative wydawanym przez Patricka Buchanana. Continue reading »

 Posted by at 4:17 pm

FELIETONIK PIATKOWY – November 5, 2004

 Felietoniki Piatkowe  Comments Off on FELIETONIK PIATKOWY – November 5, 2004
Nov 052004
 

I znow minal tydzien – a zatem przyszedl czas zeby porozmawiac o wyborach, i wytlumaczyc smutna prawidlowosc polegajaca na tym, ze znowu nie wyszlo na moje. Niestety mam juz dluga tradycje w tej materii i wiele przykladow moglabym mnozyc na to, ze ja sobie a zycie sobie. Jednak odrazu, zanim ktokolwiek podejmie decyzje, zeby mi skladac wyrazy ubolewania – musze sie zastrzec, ze mnie to zbytnio nie martwi. Wprost przeciwnie – gdybym za kazdym razem stawiala na tego co wygrywa, oznaczaloby to, ze chodzi mi tylko o to aby byc po stronie ktora wygrywa bez wzgledu na racje etyczne, czyli przekonania moralne- albo jeszcze prosciej-mowiac, nie patrzac na zwyczajna ludzka przyzwoitosc.

Nie wspomne tu o powodach estetycznych. Nie wspomne bo normy estetyczne dawno juz zostaly zdewaluwane do tego stopnia, ze to co dawniej stanowilo ucieche marginesu – dzis do ekstazy doprowadza cale masy. Wiec jak tu oczekiwac, ze kogos jeszcze mierzic beda ssaki-bez-kregoslupa placzace sie pod nogami w poszukiwaniu oparcia w byle czym, nie znajdujac w sobie niczego. Gdybym byla zlosliwa to bym jeszcze dodala ‘bo i jak moga znalezc cos w sobie, kiedy cale zycie walczyli tylko o to, zeby sie dobrze ustawic’. Tu moglabym przytoczyc przyklady od ktorych wlos na glowie co prawda by sie nikomu nie zjezyl- ale niesmak i spluwanie moglyby nastapic. Poniewaz zbliza sie pora kolacji na tym poprzestane, zreszta i tak Panstwo znacie wiele takich przykladow osobnikow wiecznie jezdzacych na kolku, uwazajacych ze placenie podatkow od dochodow jak i naleznosci za uslugi lekarskie to dla frajerow, wiecznie nasluchujacych plotek i weszacych z ktorej strony wiatr zawieje i jak stanac, zeby zawsze byc po wlasciwej stronie. To oni stanowili oslawiony chwost o ktorym z pogarda mowil Lenin, ze zawsze na niego moze liczyc. Continue reading »

 Posted by at 4:21 pm

FELIETIONIK PIATKOWY, October 29, 2004

 Felietoniki Piatkowe  Comments Off on FELIETIONIK PIATKOWY, October 29, 2004
Oct 292004
 

I znow minal tydzien a ja mimo obietnicy sprzed trzech tygodni, ze nic- to jednak cos powiem. Zarzekalam sie iz mierzi mnie partyjniackie gadanie dlatego nie dolacze do grona przedwyborczych propagandystow i nie powiem nie tylko dlaczego nalezy glosowac, ale rowniez nie bede tlumaczyc dlaczego nie na Busha. No coz, widac jeszcze raz jak madre sa stare przyslowia ludowe, a w tym konkretnym przypadku chodzi mi o to jedno ktore mowi o obiecankach, cacankach i zwiazanej z nimi radosci. Zeby jednak zupelnie nie zlamac danego slowa i nie pooddac sie powszechnej przedwyborczej histerii jaka od rana do nocy jestesmy nasaczani przy pomocy rewelacyjnych doniesien typu: “W” stands for women, Bush jest po stronie kobiet, Bush jest obronca zycia, Bush jest najwiekszym anty-terrorysta wszechczasow, zona Kerrego nie nadaje sie na pierwsza dame bo zamiast lekow na uspokojenie pije piwo itd. Oczywiscie nawet gdybym chciala, to trudno by mi podejmowac rzeczowa dyskusje z kims- dla ktorego dowodem na to ze Bush jest obronca praw kobiet jest litera W w jego inicjalach. Podobnie jak z tymi ktorzy sadza, ze bronia swej wiary glosujac na obecnego prezydenta gdyz powiedzial on z cala stanowczoscia ze jest pro-life. Daremnym trudem i strata czasu byloby pytanie takiego “obroncy religii” co Bush zrobil dla ochrony zycia poczetogo w ciagu ostatnich 4 lat? I co zrobi jesli zostanie wybrany na nastepne, skoro sam mowi ze nie bedzie zabiegal o zdele-galizowanie aborcji? A co jesli chodzi ochrone zycia juz narodzonego? Lepiej nie pytac bo przeciez zaraz jeden z drugim z furia wybuchnie i bedzie wykrzykiwal, ze zolnierze sa poto zeby ginac, a o Arabach – razem z ich kobietami, dziecmi i starcami,to juz wogole nie ma co mowic. Ani zaprzatac sobie nimi glowe,przeciez i tak pojda do piekla bo nie sluchaja tego co nasz prezydent im mowi, a on wie co mowi- bo osobiscie Bog jemu powiedzial, ze ma pojsc i niesc swiatu wolnosc. Jesli zas ktos tej wolnosci nie przyjmie- to zyc nie godzien, i niech lepiej umrze a nie stoi na przeszkodzie takiemu szlechetnemu przedsiewzieciu. Continue reading »

 Posted by at 4:27 pm
Oct 082004
 

I znow minal tydzien; minely swieta, minela wiosna, minelo lato i wakacje minely – a ja, jakby nigdy nic. Ani mru mru. Mijal piatek za piatkiem a wraz z nimi- w otchlni czasu pograzaly sie kolejne okazje- zeby jednak cos w koncu powiedziec. Nie jakies tam oficjalne wiadomosci, nie glos w dyskusji ze sluchaczami– ale jak za dawnych czasow- w sposob nieodpowiedzialny i cyniczno-zartobliwy -powiedziec cos –pod pretekstem tradycjnego felietoniku piatkowego z cyklu ‘i znow minal tydzien’.
Az wreszcie poczulam mus, oraz koniecznosc wytlumaczenia sie. Nie wiem skad ten mus i ta koniecznosc sie wziely. Moze to wakacje, moze list sluchaczki podpisanej imieniem Jolanta -ktorego nie zacytuje – a nikt kto zna osobiscie pania Jolante, nie bedzie sie dziwil mojej wstrzemiezliwosci. Co prawda nawet pobieznie nie znam pani Jolanty, ale z pewnoscia ktos ja zna. Moze pod innym mianem, np- pan Staszek. Jednak i przy tym imieniu nie bede sie upierala, zwlaszcza ze charakter pisma oraz poruszana tematyka, wskazywac moze rowniez na pana Bolka- meza Stefy. No wiecie Panstwo, tego o ktorym czesto pisza w polonijnej prasie. Anyway – nie wazne sa powody dla ktorych postanowilam przerwac milczenie– wazne jest to, ze postanowienie to jeszcze o niczym nie swiadczy—to znaczy owszem, wola jest, ale w dalszym ciagu- nie wiem z jakich powodow- nic, co bym chciala Panstwu powiedziec nie przychodzi mi na mysl. Moze wiec na poczatek odpowiem na jedno z bardziej tragicznych i przejmujacych pytan pani Jolanty. Droga pani Jolu, po dokladnym rozwazeniu pani obaw, moge z cala pewnoscia stwierdzic, ze wojny nie bedzie. A jesli nawet by do niej doszlo, to prosze sobie nia nie zawracac glowy. I tak pani na to nic nie poradzi, a tym bardziej nie ucieknie przed nia nigdzie.
Prosze wiec korzystac z tego co jest, poki ono jest – bo jak tego co jest zabraknie, to nie bedzie mogla pani z tego co jest korzystac.
Lepszej odpowiedzi nawet sam Salomon by pani nie udzielil. Continue reading »

 Posted by at 7:26 am
Feb 202004
 

I znow minal tydzien, jeszcze jeden zimowy tydzien- a ja swoim zwyczajem, nie wiem od czego by tu zaczac nasza piatkowa rozmowe. Jak zwykle tematow nie brakuje, bo to przeciez i nadchodzace wybory, i wojna w Iraku, i klopoty Bialego Domu no i przedewszystkim zblizajaca sie premiera filmu Pasja. Tyle waznych spraw i nie wiadomo ktora z nich by sie dzisiaj zajac.
Dlatego Salo-mo-nowym zwyczajem pomine je dzisiaj wszystkie, i porozmawiam z Panstwem o nas samych, Polakach i Polonusach. Jak Panstwo zauwazyli- ostatnio zaniedbywalam te tematyke. Z wielu powodow, a nie tylko przez przekore, ze niby jak wszyscy to ja zaraz ‘ nie’. Glownie jednak dlatego, iz uwierzylam – jak sie okazuje, nieco pochopnie – ze niezliczone rzesze zyjacych z uprawiania patriotyzmu kolegow medialnych- dzielnie sobie radza I, z nadwiazka wypelniaja luke– jesli taka pozostaje po korespondencjach Pana Sordyla i Pani Weselowskiej. Po za tym sprawy globalne i amerykanskie wydawaly mi sie tak wazne w ostatnich miesiacach, ze przyznaje iz jakby z mniejsza uwaga sledzilam wydarzenia w starym kraju. Continue reading »

 Posted by at 7:43 am
Dec 132003
 

I znow minal tydzien, mija rok, zblizaja sie kolejne Swieta – co tam zreszta Swieta – czytajac prase i ogladajac telewizje wiemy, ze to jeszcze nic. Najwazniejsze jest, ze nadchodzi od miesiecy oczekiwany z niecierpliwoscia- sezon swiateczny. Ilez to bedzie atrakcji, prezentow, zakupow, swiecidelek i swiatelek. Swiat- jak w kinie lub w zurnalu. No i Nowy Rok tez za pasem. Tylko sie cieszyc i zachwycac. Gdzies tam daleko- moze jest cos nie tak, ale u nas- radosc ze az hej. Bedziemy sobie skladac nawzajem -przedewszystkim pozdrowienia sezonowe, a jak komus wyrwie sie juz ‘Wesolych Swiat’, to natychmiast powinien ugryzc sie w jezyk i bron Boze nie precyzowac o jakie swieta chodzi. No, chyba ze chodzi o Hanukah, kwanze lub inne ze swiat ktorych nie ma na indeksie politycznej poprawnosci. A skoro nie wypada o Bozym Narodzeniu, to porozmawiamy o czym innym. Tym bardziej, ze do Swiat jeszcze kilka dni zostalo- i zanim zupelnie pograzymy sie w beztroskim nastroju celebrowania, jeszcze raz na spokojnie, bez pospiechu i w miare trzezwo- rozejrzyjmy sie dookola. Patrzymy, patrzymy i…. co widzimy? Widzimy to, co zawsze- tyle, ze w coraz czarniejszych barwach. Jednak bedziemy uparcie patrzec dalej- i wypatrywac w ponurej rzeczywistosci jakiegos swiatelka- niczym pierwszej gwiazdki na niebie w wigilijny wieczor. Bedziemy wypatrywac z uwaga chocby po to, zeby w pore uskoczyc- gdyby utesknione swiatelko okazlo sie byc- zamiast promykiem nadziei, swiatlem nadjazdzejacego pociagu. Wiadomo ze pociagom w tunelom nie nalezy ufac.
No ale dosyc wstepu i zaczynamy. Pozniej beda trudniejsze sprawy dlatego zaczniemy lekko, od Majka Jacksona. Wyszlo wlasnie na jaw, ze doniesienia o przestepstwie Jacksona byly mocno przesadzone. Continue reading »

 Posted by at 9:06 am
Nov 212003
 

November 21, 2003

I znow minal tydzien, wiele nowych spraw sie wydarzylo, niektore- tylko staly sie bardziej jasne. Jasnym stalo sie, ze desperacja architektow wojny, czyli neokon-serwatywnych-bolszewikow, przeradza sie w panike i graniczy z groteska.
W sobote, ogladajac telewizje kablowa Fox News – posrod wielu tragicznych
wiadomosci donoszonych przez zatroskanych propagan-dystow, trudno bylo nie popasc w przygnebienie i depresje. Katastrofa helikopterow, zamach w Turcji itd. I nagle promyk slonca -na twarzy zrozpaczonej dotad kadrowej sfory Foxu. Okazuje sie, ze nasz prezydent Bush od poczatku mial racje – krztuszac sie z radosci – donosil jeden po drugim dyzurny recytator wiadomosci.
Oto czarno na bialym, na pismie ktore przecieklo do zaprzyjaznionej prasy,
a napisanym przez (neokonserwatywnego) podsekretarza stanu w departamencie obrony Douglasa Feitha – stoi wyraznie, i kazdy moze przeczytac – ze istnialy bezsprzeczne powiazania pomiedzy rezymem Saddama i Al-Kajda. Dziennikarz nie omieszkal dodac, ze pismo ktore otrzymalo ow przeciek -tzn Weekly Standard- jest godne zaufania i ma bliskie powiazania z
Bialym Domem. I dalej z nieklamana radoscia na obliczu, ktorej nawet nie macily mu wczesniejsze tragiczne doniesia, dziennikarz dywaguje na temat jak to ta radosna wiadomosc pozwoli wreszcie uwierzyc Amerykanom, ze wojna w Iraku jest potrzebna, sprawiedliwa i ze dzieki niej prezydent Bush ocalil nas przed nastepnym trgiczym wrzesniem.
Oczywiscie nie wspomnial zaden z tych dziennikarzy, ze tak Fox News jak i Weekly Standard sa wlasnoscia tego samego Ruperta Murdocha, a autor wykradzionej informacji, Feith stoi na czele tajemniczej komorki w Pentagonie, ktora jest odpowiedzialna za przesadzone i zmanipulowane informacje o rzekomych zagrozeniach ze strony Iraku. Continue reading »

 Posted by at 8:00 am